Minimalizm w pracy cz. 2

Minimalizm przenika moją codzienność w wielu aspektach. Nie mogło go więc zabraknąć w mojej pracy. Lata doświadczeń, tych dobrych i złych, doprowadziły mnie do prostego pracowania dopasowanego do moich potrzeb. Uważam, że właśnie o to chodzi w minimalizmie – ma się dostosować do mojego życia, a nie odwrotnie.

Niedawno opisywałam 4 sprawdzone sposoby na uproszczenie sobie pracy. Jeśli nie miałaś okazji o nich poczytać, zapraszam tutaj. Dziś kontynuuję opowieść o tym, jak łatwiej i prościej pracować. 

 

Media społecznościowe

Temat rzeka. Nie będę się rozpisywać nad ich użytecznością, ale i szkodliwością. Mądrzejsi ode mnie to zrobili. Powiem Ci, jak sobie z nimi radzę, będąc WWO. Bo wysoka wrażliwość ma ogromne znaczenie w mojej relacji z social mediami.

Mam biznes online. Wszystkie moje współprace nawiązują się onlinowo, często dzięki mediom społecznościowym. Więc na nich jestem i będę. Możesz mnie znaleźć zarówno na Instagramie, jak i LinkedInie. Nie mam najprężniej działających kont. Nie dodaję wpisów codziennie. Nie wrzucam co godzinę stories z tego co u mnie, lub co ciekawego znalazłam. I nie kręcę rolek. Nie dlatego, że widzę w tym coś złego, tylko dlatego, że mi to nie służy. Co jeszcze? 

🔹 Publikuję regularnie, ale w ilości, która mnie nie zajeżdża.
🔹 Czasem wrzucam coś na stories, ale nie spinam się, że muszę.
🔹 Wchodzę na media w umówionych z samą sobą dniach i godzinach – daję sobie czas na sprawdzenie, co na kontach, które obserwuję i poszukanie nowych interesujących miejsc.
🔹 Robię sobie weekendy offline.

Dzięki temu nie jestem przebodźcowana. Mam więcej energii, pomysłów i siły do działania. Bo social media sprawiają, że oprócz solidnej porcji wiedzy, świetnej rozrywki i cennych kontaktów, dopada mnie zmęczenie, apatia i niechęć do podniesienia się z kanapy. Tego jednak wolę unikać.

minimalizm na biurku

Opcje unsubscribe i unfollow

Lubię się uczyć i poszerzać horyzonty. Lubię być na bieżąco z ofertą i treściami moich nauczycielek i mentorek (no jakoś tak wychodzi, że od kobiet się uczę). Ale prawda jest taka, że na różnych etapach życia i prowadzenia biznesu potrzeba różnych rzeczy. Coś, co kiedyś było wielkim odkryciem i pozwoliło mi zrobić kolejny krok, dziś już jest moją codziennością.

Dlatego co jakiś czas uważnie przyglądam się newsletterom, które wpadają na moją skrzynkę. Bardzo krytycznie sprawdzam, czy rzeczywiście korzystam z treści, które są do mnie wysyłane. Podobnie postępuję z listą kont, które obserwuję. Uczciwie wobec samej siebie oceniam, czy dane konto wciąż mnie bawi, uczy lub inspiruje.

Jeśli powód dla którego kiedyś zaczęłam obserwować dane konto lub dla którego zapisałam się na newsletter przestał istnieć, to z czystym sumieniem klikam unfollow lub unsubscribe. Robi się lżej i prościej. 

 

Biurko

Zostawiłam je na koniec, choć pewnie jako zdeklarowana minimalistka powinnam od niego zacząć. Ale umówmy się – nie zawsze pracuję przy biurku. Może dlatego jest na szarym końcu listy.

Jednak gdy już do niego zasiadam, to potrzebuję na nim porządku. Dobrze pracuje mi się jedynie w uporządkowanym i lekko ascetycznym miejscu. Nie lubię nadmiaru papierów, pisaków, kubków i sprzętów na biurku. Zostawiam na nim to, co mi niezbędne:
🔹 monitor, klawiatura i mysz (czasem laptop zamiast tego zestawu),
🔹 planer,
🔹 przyborniki na długopisy i karteczki,
🔹 kubek z zieloną herbatą.

Jeśli na biurku jest coś więcej usuwam, sprzątam, odkładam hen daleko. Nie potrafię pracować, gdy wkoło mnie jest więcej rzeczy, bo zbyt mocno mnie rozpraszają. Dlatego moje biurko nadaje się idealnie na fotografię z hasztagiem „biurko minimalistki”.

 

Każdemu według potrzeb

Pewnie nie ma jednego cudownego przepisu na optymalne warunki do pracy. To kwestia bardzo indywidualna. Dlatego warto próbować, sprawdzać i testować. Jest taka mnogość opcji, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Dla mnie kluczem do lepszej, spokojniejszej i radośniejszej pracy jest upraszczanie. Minimalizm, zarówno ten dotyczący przedmiotów, jak i cyfrowy czy procesowy, chroni mnie przed przebodźcowaniem, chaosem i nadmiernym zmęczeniem. Do obecnego sposobu pracy dochodziłam latami. Po drodze popełniłam wiele błędów. Ale wyciągałam wnioski, obserwowałam się i czerpałam od innych. Tak dotarłam do miejsca, w którym jestem u siebie i na swoich warunkach.
Życzę tego i Tobie. 🙂

Widziałaś już prosty system pakietów? Zachwyci Cię! 🤩

SideMenu
SideMenu